- Zapraszam
cię na kolację Rosemary.
- Bardzo chętnie - wyduszam zaskoczona.
- Cieszę się - posyła mi uśmiech.
- Ja również
- To czemu się nie uśmiechasz?
- Ja..- jąkam się.
- Tak?
- Nic. - gorzej już nie będzie.
- To się uśmiechnij. Ja to robię.
I to nieziemsko. Biorę oddech i posyłam mu na pewno wyglądający jak grymas uśmiech.
- Pięknie. Idziemy maleńka.
Rumienie się na określenie jakiego użył. A on jest zadowolony z tego jak reaguje. Bierze mnie za rękę i sprowadza na dół. Opuszczamy jego willę i wsiadamy do auta.
- Dziękuję – mówię, gdy parkuje pod moim domem.
- No leć po rzeczy - Popędza mnie.
- Na prawdę nie warto zachodu.
- Idź - warczy.
Zmieszana wychodzę i wracam z torbą. To dziwne, że tak szybko zmienia humor. Mam nadzieje, że to chwilowe. Podwozi mnie pod hale.
Wychodzę i kieruje się do szatni.
Jestem pełna ekscytacji. Zaprosił mnie na kolacje. Mnie! Staram się skupić na treningu. Jest dosyć ciężki. Mięśnie ściskają się utrudniając mi oddech. Boje się? Nie wiem. Nie rozumiem co dokładnie ma na myśli.
Nie podejmuje więcej tematu. Nie odzywa się po prostu. Droga jest piaszczysta i pomimo ciemności, dla Matthew nie jest to nic trudnego. Wyobrażam sobie jak to auto musi być brudne. Gdy zatrzymuje się po godzinie dostrzegam efekty trasy. Boje się? Nie wiem. Nie rozumiem co dokładnie ma na myśli..
- Chodź - bierze mnie na ręce. Jest tu piasek
Kierujemy się na schody, które prowadzą do domu na wzgórzu Uspokajam rytm swojego serca i z całych sił staram się nie patrzeć na jego twarz. Chowam się w jego szyi. Poprawia mnie niosąc na górę.
Muszę być ciężka, a on ma tyle schodów. Dyskretnie zaciągam się zapachem jego skory i perfum. To coś upajającego. Mogłabym to wdychać codziennie.
Słyszę otwieranie drzwi i znajdujemy się w środku. To drewniany domek piętrowy. Jest kominek oraz barek. Na stole czeka kolacja. Jestem pod ogromnym wrażeniem.
Matthew obejmuje mnie w talii i uśmiecha się.
- Nie szykowałem kolacji dla żadnej kobiety.
Czerwienie się słysząc to i jedynie delikatnie uśmiech. Bo co miałabym powiedzieć?
Uśmiecham się.
Prowadzi mnie do stołu i odsuwa krzesło.
- Dzięki - siadam. Mężczyzna nalewa wina i zajmuje miejsce na przeciwko mnie.
- Nie umawiam się na randki - patrzy na mnie uważnie. - Az do dziś.
- Och..
- To jest duże Och. Jeśli nie zrezygnujesz nie dam ci spokoju.
- Zapamiętam..
- A jak się zgodzisz to na zabawę.
- Zabawę?- unoszę brwi rozbawiona.
Kiwa głową cały czas nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Ostrą zabawę.
Chyba nie do końca jestem pewna co ma na myśli. W końcu może mówić o różnych rzeczach. Waham się zapytać. Ale Matt to wyczuwa. - Chodzi o seks.
Z nagłą trudnością połykam zawartość jedzenia w moich ustach. Przybieram niewzruszoną minę.
Seks... Co on ma tak dokładnie na myśli.
- Nie chodzi o jednorazową noc ani o wykorzystywanie cię. Chodzi o dawanie przyjemności nam obojgu.
- Nie jestem przekonana czy rozumiem...
- Czego nie rozumiesz?
- Do czego zmierzasz..- chyba szepcze.
- Do tego, że byłabyś moją kobietą.
O boże. On mnie chce. Właśnie to powiedział.
Zaskoczona siedzę przez chwile nie wiedząc co mam powiedzieć. Dla mnie ta informacja jest niemalże nierealna. Nie pomyślałabym, że mogę mu się podoba a on mnie pragnie. Matthew White mnie pragnie jak mężczyzna kobietę.
- Ja?
- Tak. Ty Rosemary - mówi wolno.
- Zaskoczyłeś mnie.
- Domyślam się.
- Oczekujesz teraz ode mnie odpowiedzi?- czuje się zmieszana.
- Tak.
- Ymm.. ja..
- Po kolacji pojedziemy do ciebie. Prześpisz się z tym i jeśli się zgodzisz, pokaże ci mój pokój zabaw.
- Okay..
Bierze moją dłoń i całuje. Tym razem jego wargi dłużej stykają się z moją skórą.
- Nie jesteś dziewicą, prawda? - pyta prawie retorycznie.
Moje oczy rozszerzają się a ja chce zapaść się pod ziemie.
- Mała..
Odwracam wzrok i mocno zagryzam wargę. Rumienie się i to pewnie mnie zdradza. W końcu patrzę na Matthew, który jest zszokowany.
- Jakoś nigdy..
- To wszystko wyklucza - Puszcza moją dłoń.
- Co.. nie.- nagle ogarnia mnie panika.
Chce mnie zostawić. Już nie chce. Dlaczego...
- Przepraszam..
- Co? - patrzy na mnie. - To nie twoja wina. Po prostu nie możemy pójść na taki układ, kiedy jesteś dziewicą. To oddasz temu…
- Rozumiem.- próbuje brzmieć normalnie.
- Jedynemu - kończy.
- Robi się późno..- zauważam. Czuje się dziwnie źle.
- Jedz. Musisz zjeść. Potem cię odwiozę - widzę po nim, że jest zmieszany. Jakby walczył ze sobą.
- Na prawdę wole..- wstaje odsuwając krzesło.
- Siadaj - warczy. - Jedz, albo sam cię nakarmię.
Siadam lekko przestraszona Kończę kolacje. Ledwo co przełykam. Jestem zdenerwowana i zmieszana. Matthew nie sprząta, tylko bierze mnie za rękę. Prowadzi do wyjścia, ale nagle przyciera mnie do ściany obok drzwi.
- Muszę...Muszę cię pocałować - szepcze patrząc na moje usta.
Kiwam głową patrząc mu w oczy. Dotyka palcami mojej dolnej wargi, a potem błądzi nimi po policzku. Mój oddech jest urywany. Nie wytrzymuje. Odpycham się rekami od ściany i dosięgam jego warg.
Znów mnie przypiera. Nasze usta łączą się w namiętnym pocałunku. Czuć to tak dobrze, tak cudownie. Tego pragnęłam. Marzyłam i wyobrażałam. Już boję się pustki po wyjściu.
Trzyma moje ręce mocno w swoich. Jego kolano rozsuwa moje nogi. Usta dalej przylegają do siebie. Wsuwa palce w moje włosy. Czuję euforię w całym ciele. Nigdy jeszcze całowałam się z mężczyzną. Tym bardziej takim. Mającym to w jednym palcu.
Odwracam lekko głowę, gdy czuje brak powietrza. Jego przyspieszony oddech owiewa moją szyję. Składa na niej drobne pocałunki. Przymrużam oczy z przyjemności jaką odczuwam. Powoli wraca do moich ust. Tym razem całuje je z namaszczeniem. Powoli.
Oddaje to najlepiej jak tylko jestem w stanie. Mężczyzna opiera dłonie po obu stronach mojej głowy. Te pocałunki są takie cudowne. Wszystko dookoła znika Z obawą, że zrobię to nieodpowiednio kładę dłoń na jego policzku.
Jestem dziś szczęśliwa. Upajam się ulotnymi chwilami.
- Dziękuję..- szepcze, gdy ten nadal delikatnie mnie całuje.
- Za co? - pyta równie cicho. Muska moje usta.
- Za...wieczór..
- A ja dziękuję za tę przyjemność posmakowania twoich ust. Chciałbym całować je codziennie.
- Przeczysz sam sobie..- nie udaje mi się ukryć żalu.
- Nie. Po prostu nie zrobię czegoś czego możesz żałować.
- Będę szła.
- To będzie jakieś 50 kilometrów. Pewna jesteś? - kładzie dłonie na moich biodrach.
- Piłeś, wezmę taksówkę. - odszukuje czegokolwiek w jego twarzy.
Patrzy na mnie z podziwem i uśmiechem. Zahacza o krawędź mojej sukienki i wzdycha.
- Zostaniesz. Tutaj. Na noc. Chodź maleńka - kładzie dłoń na moich plecach i prowadzi na górę.
Biorę głęboki oddech i kieruje się tam gdzie mi pokazuje. To przytulna sypialnia z drewnianym łóżkiem i widokiem na jezioro.
- Jak ładnie..
- Będziesz spać ze mną - szepcze mi do ucha.
- Bardzo chętnie - wyduszam zaskoczona.
- Cieszę się - posyła mi uśmiech.
- Ja również
- To czemu się nie uśmiechasz?
- Ja..- jąkam się.
- Tak?
- Nic. - gorzej już nie będzie.
- To się uśmiechnij. Ja to robię.
I to nieziemsko. Biorę oddech i posyłam mu na pewno wyglądający jak grymas uśmiech.
- Pięknie. Idziemy maleńka.
Rumienie się na określenie jakiego użył. A on jest zadowolony z tego jak reaguje. Bierze mnie za rękę i sprowadza na dół. Opuszczamy jego willę i wsiadamy do auta.
- Dziękuję – mówię, gdy parkuje pod moim domem.
- No leć po rzeczy - Popędza mnie.
- Na prawdę nie warto zachodu.
- Idź - warczy.
Zmieszana wychodzę i wracam z torbą. To dziwne, że tak szybko zmienia humor. Mam nadzieje, że to chwilowe. Podwozi mnie pod hale.
Wychodzę i kieruje się do szatni.
Jestem pełna ekscytacji. Zaprosił mnie na kolacje. Mnie! Staram się skupić na treningu. Jest dosyć ciężki. Mięśnie ściskają się utrudniając mi oddech. Boje się? Nie wiem. Nie rozumiem co dokładnie ma na myśli.
Nie podejmuje więcej tematu. Nie odzywa się po prostu. Droga jest piaszczysta i pomimo ciemności, dla Matthew nie jest to nic trudnego. Wyobrażam sobie jak to auto musi być brudne. Gdy zatrzymuje się po godzinie dostrzegam efekty trasy. Boje się? Nie wiem. Nie rozumiem co dokładnie ma na myśli..
- Chodź - bierze mnie na ręce. Jest tu piasek
Kierujemy się na schody, które prowadzą do domu na wzgórzu Uspokajam rytm swojego serca i z całych sił staram się nie patrzeć na jego twarz. Chowam się w jego szyi. Poprawia mnie niosąc na górę.
Muszę być ciężka, a on ma tyle schodów. Dyskretnie zaciągam się zapachem jego skory i perfum. To coś upajającego. Mogłabym to wdychać codziennie.
Słyszę otwieranie drzwi i znajdujemy się w środku. To drewniany domek piętrowy. Jest kominek oraz barek. Na stole czeka kolacja. Jestem pod ogromnym wrażeniem.
Matthew obejmuje mnie w talii i uśmiecha się.
- Nie szykowałem kolacji dla żadnej kobiety.
Czerwienie się słysząc to i jedynie delikatnie uśmiech. Bo co miałabym powiedzieć?
Uśmiecham się.
Prowadzi mnie do stołu i odsuwa krzesło.
- Dzięki - siadam. Mężczyzna nalewa wina i zajmuje miejsce na przeciwko mnie.
- Nie umawiam się na randki - patrzy na mnie uważnie. - Az do dziś.
- Och..
- To jest duże Och. Jeśli nie zrezygnujesz nie dam ci spokoju.
- Zapamiętam..
- A jak się zgodzisz to na zabawę.
- Zabawę?- unoszę brwi rozbawiona.
Kiwa głową cały czas nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Ostrą zabawę.
Chyba nie do końca jestem pewna co ma na myśli. W końcu może mówić o różnych rzeczach. Waham się zapytać. Ale Matt to wyczuwa. - Chodzi o seks.
Z nagłą trudnością połykam zawartość jedzenia w moich ustach. Przybieram niewzruszoną minę.
Seks... Co on ma tak dokładnie na myśli.
- Nie chodzi o jednorazową noc ani o wykorzystywanie cię. Chodzi o dawanie przyjemności nam obojgu.
- Nie jestem przekonana czy rozumiem...
- Czego nie rozumiesz?
- Do czego zmierzasz..- chyba szepcze.
- Do tego, że byłabyś moją kobietą.
O boże. On mnie chce. Właśnie to powiedział.
Zaskoczona siedzę przez chwile nie wiedząc co mam powiedzieć. Dla mnie ta informacja jest niemalże nierealna. Nie pomyślałabym, że mogę mu się podoba a on mnie pragnie. Matthew White mnie pragnie jak mężczyzna kobietę.
- Ja?
- Tak. Ty Rosemary - mówi wolno.
- Zaskoczyłeś mnie.
- Domyślam się.
- Oczekujesz teraz ode mnie odpowiedzi?- czuje się zmieszana.
- Tak.
- Ymm.. ja..
- Po kolacji pojedziemy do ciebie. Prześpisz się z tym i jeśli się zgodzisz, pokaże ci mój pokój zabaw.
- Okay..
Bierze moją dłoń i całuje. Tym razem jego wargi dłużej stykają się z moją skórą.
- Nie jesteś dziewicą, prawda? - pyta prawie retorycznie.
Moje oczy rozszerzają się a ja chce zapaść się pod ziemie.
- Mała..
Odwracam wzrok i mocno zagryzam wargę. Rumienie się i to pewnie mnie zdradza. W końcu patrzę na Matthew, który jest zszokowany.
- Jakoś nigdy..
- To wszystko wyklucza - Puszcza moją dłoń.
- Co.. nie.- nagle ogarnia mnie panika.
Chce mnie zostawić. Już nie chce. Dlaczego...
- Przepraszam..
- Co? - patrzy na mnie. - To nie twoja wina. Po prostu nie możemy pójść na taki układ, kiedy jesteś dziewicą. To oddasz temu…
- Rozumiem.- próbuje brzmieć normalnie.
- Jedynemu - kończy.
- Robi się późno..- zauważam. Czuje się dziwnie źle.
- Jedz. Musisz zjeść. Potem cię odwiozę - widzę po nim, że jest zmieszany. Jakby walczył ze sobą.
- Na prawdę wole..- wstaje odsuwając krzesło.
- Siadaj - warczy. - Jedz, albo sam cię nakarmię.
Siadam lekko przestraszona Kończę kolacje. Ledwo co przełykam. Jestem zdenerwowana i zmieszana. Matthew nie sprząta, tylko bierze mnie za rękę. Prowadzi do wyjścia, ale nagle przyciera mnie do ściany obok drzwi.
- Muszę...Muszę cię pocałować - szepcze patrząc na moje usta.
Kiwam głową patrząc mu w oczy. Dotyka palcami mojej dolnej wargi, a potem błądzi nimi po policzku. Mój oddech jest urywany. Nie wytrzymuje. Odpycham się rekami od ściany i dosięgam jego warg.
Znów mnie przypiera. Nasze usta łączą się w namiętnym pocałunku. Czuć to tak dobrze, tak cudownie. Tego pragnęłam. Marzyłam i wyobrażałam. Już boję się pustki po wyjściu.
Trzyma moje ręce mocno w swoich. Jego kolano rozsuwa moje nogi. Usta dalej przylegają do siebie. Wsuwa palce w moje włosy. Czuję euforię w całym ciele. Nigdy jeszcze całowałam się z mężczyzną. Tym bardziej takim. Mającym to w jednym palcu.
Odwracam lekko głowę, gdy czuje brak powietrza. Jego przyspieszony oddech owiewa moją szyję. Składa na niej drobne pocałunki. Przymrużam oczy z przyjemności jaką odczuwam. Powoli wraca do moich ust. Tym razem całuje je z namaszczeniem. Powoli.
Oddaje to najlepiej jak tylko jestem w stanie. Mężczyzna opiera dłonie po obu stronach mojej głowy. Te pocałunki są takie cudowne. Wszystko dookoła znika Z obawą, że zrobię to nieodpowiednio kładę dłoń na jego policzku.
Jestem dziś szczęśliwa. Upajam się ulotnymi chwilami.
- Dziękuję..- szepcze, gdy ten nadal delikatnie mnie całuje.
- Za co? - pyta równie cicho. Muska moje usta.
- Za...wieczór..
- A ja dziękuję za tę przyjemność posmakowania twoich ust. Chciałbym całować je codziennie.
- Przeczysz sam sobie..- nie udaje mi się ukryć żalu.
- Nie. Po prostu nie zrobię czegoś czego możesz żałować.
- Będę szła.
- To będzie jakieś 50 kilometrów. Pewna jesteś? - kładzie dłonie na moich biodrach.
- Piłeś, wezmę taksówkę. - odszukuje czegokolwiek w jego twarzy.
Patrzy na mnie z podziwem i uśmiechem. Zahacza o krawędź mojej sukienki i wzdycha.
- Zostaniesz. Tutaj. Na noc. Chodź maleńka - kładzie dłoń na moich plecach i prowadzi na górę.
Biorę głęboki oddech i kieruje się tam gdzie mi pokazuje. To przytulna sypialnia z drewnianym łóżkiem i widokiem na jezioro.
- Jak ładnie..
- Będziesz spać ze mną - szepcze mi do ucha.
~*~
Przepraszam, przepraszam, przepraszam i jeszcze raz najmocniej przepraszam.... Dlaczego? Ponieważ nie powiedziałam o małej, ale bardzo istotnej rzeczy mianowicie... Rozdziały które teraz dodaję są napisane jeszcze przez Skyfallgirl, z czasem, a będzie on trwał krótko zacznę dodawać prace mojego wykonania... Jeszcze raz przepraszam za ten błąd.
A tak przy okazji ciekawa jestem czy zauważycie zmianę pisania? Głupie pytanie, na pewno zobaczycie....
A tak przy okazji ciekawa jestem czy zauważycie zmianę pisania? Głupie pytanie, na pewno zobaczycie....
Biedna. Skreśla ją dlatego, że jest dziewicą? Oh nie!
OdpowiedzUsuńobydwie piszecie świetnie, a czytając szczerze mówiąc nie zauważyłam zmiany bo za bardzo pochłonęła mnie fabuła xd <3 Jednak gdy teraz o tym wspominasz, masz racje, macie dwa, odrębne, ale zajebiste style <3 Prześliczny rozdział! :D Aż zaczęłam piszczeć jak zobaczyłam że wyszła 7 xd Jej! W końcu się pocałowali! <3 Szczerze powiedziawszy Matthew trochę zaskoczył mnie tą jego bezpośredniością na temat 'pokoju zabaw' *przeżyłam lekki szok, chociaż się tego prędzej czy później spodziewałam, ale na pewno nie w taki sposób xd <3* Życzę dużo weny i kolejnych zajebistych rozdziałów! <3 :* Zapraszam w wolnej chwili na mojego nowego bloga ;)
OdpowiedzUsuńhttp://bad-princess-fanfiction.blogspot.com :)
No dobra. ALE JAK MOŻEMY MIEĆ DWA ODRĘBNE STYLE JAK TO JA PISAŁAM?? OLA NAPISAŁA, ŻE JESZCZE KILKA ROZDZIAŁÓW JEST NAPISANYCH PRZEZE MNIE TO NIE WIEM CZYM SIĘ RÓŻNIĄ :O
UsuńSkyfallgirl - to je logika ;**
Usuńsuper :))
OdpowiedzUsuńGenialne <33333
OdpowiedzUsuńSuper *.*
OdpowiedzUsuńOMG *,* genialny :P
OdpowiedzUsuńboskie :)
OdpowiedzUsuńkiedy next ??
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Pozdr ;-)
OdpowiedzUsuń