Alice stawia na stół
sałatkę z czerwoną fasolką i uśmiecha się zadowolona. Przygotowała juz
wszystko. Nawet nie wpuszczała mnie do kuchni po obiedzie. Myślę, że naprawdę
się wkręciła.
Ubieram nowy nabytek i robie wysokiego kucyka. Mam nadzieje, że ten Niall to nie jakiś nadęty bufon. Chciałabym nawiązać z nim dobry kontakt.
Skoro Alice zależy, to mi również. Drzwi otwierają się, a ja wchodzę do holu. Ah...Christian.
Ubieram nowy nabytek i robie wysokiego kucyka. Mam nadzieje, że ten Niall to nie jakiś nadęty bufon. Chciałabym nawiązać z nim dobry kontakt.
Skoro Alice zależy, to mi również. Drzwi otwierają się, a ja wchodzę do holu. Ah...Christian.
- Cześć - mruczy.
Jest w koszuli i jeansach. Ma wino.
- Cześć
- Christian?! - krzyczy jego siostra z salonu.
Łapie go za ramie i zatrzymuje.
- Co? - patrzy na mnie.
- Nie bądź zły.
- Nie jestem.
- Na pewno?
- Tak. Ślicznie wyglądasz - mówi i idzie ze mną do salonu. Przytula Alice.
Punktualnie w salonie zjawia się blondyn. To przystojny, młody mężczyzna. Na oko wieku Christiana i Matthew. Ma na sobie granatową koszulę i czarne spodnie.
Rzeczywiście jest bardzo przystojny.
- Witaj Rosemary - całuje moją dłoń, a potem podaje rękę Christianowi.
Siadamy do kolacji. Alice jest jak zaczarowana.
- Czym się zajmujesz? - Christian musi odegrać rolę starszego brata.
- Kończę aplikacje na prawie.
- A jaka aplikacja?
- Adwokacka.
- Interesujesz się footballem? - schodzi na jego ulubiony temat.
- Stary...gram kiedy tylko mogę.
Christian się uśmiecha, a my już wiemy, że go kupił. Czuję dłoń bruneta na kolanie. Dalej rozmawia. Alice dolewa nam wina.
Zabiera Nialla na górę do swojego pokoju mówiąc, że to coś ważnego.
- Cześć
- Christian?! - krzyczy jego siostra z salonu.
Łapie go za ramie i zatrzymuje.
- Co? - patrzy na mnie.
- Nie bądź zły.
- Nie jestem.
- Na pewno?
- Tak. Ślicznie wyglądasz - mówi i idzie ze mną do salonu. Przytula Alice.
Punktualnie w salonie zjawia się blondyn. To przystojny, młody mężczyzna. Na oko wieku Christiana i Matthew. Ma na sobie granatową koszulę i czarne spodnie.
Rzeczywiście jest bardzo przystojny.
- Witaj Rosemary - całuje moją dłoń, a potem podaje rękę Christianowi.
Siadamy do kolacji. Alice jest jak zaczarowana.
- Czym się zajmujesz? - Christian musi odegrać rolę starszego brata.
- Kończę aplikacje na prawie.
- A jaka aplikacja?
- Adwokacka.
- Interesujesz się footballem? - schodzi na jego ulubiony temat.
- Stary...gram kiedy tylko mogę.
Christian się uśmiecha, a my już wiemy, że go kupił. Czuję dłoń bruneta na kolanie. Dalej rozmawia. Alice dolewa nam wina.
Zabiera Nialla na górę do swojego pokoju mówiąc, że to coś ważnego.
- Już go lubię - uśmiecha się do mnie i całuje w
policzek.
- To dobrze. Jest w porządku.
- Tak mi się wydaję.
- Bądź spokojny.
- Jestem - Odgarnia mi włosy z policzków i podaje kieliszek wina.
- Dzięki - biorę szkło do reki i przykładam do ust.
- To dobrze. Jest w porządku.
- Tak mi się wydaję.
- Bądź spokojny.
- Jestem - Odgarnia mi włosy z policzków i podaje kieliszek wina.
- Dzięki - biorę szkło do reki i przykładam do ust.
Gdy po godzinie para do nas dołącza, jest w bardzo
dobrych humorach. Niall wzbogacił się o kilka malinek .
- No dobra. Za chwilę przyjedzie mój driver - śmieje się.
- Fajnie było cię poznać - podaje mu rękę.
- Mi ciebie też. Was - kiwa głową na Christiana.
- Fajnie było cię poznać - podaje mu rękę.
- Mi ciebie też. Was - kiwa głową na Christiana.
Jeszcze chwilę rozmawiamy stojąc w holu. Rozlega się
pukanie do drzwi. Idę otworzyć.
Śmieje się i staje w otwartych drzwiach. O framugę rękoma opiera się Matthew w zwykłych jeansach i koszulce. Jestem zdziwiona, ale na pewno nie rozczarowana. Mój umysł i ciało momentalnie reagują.
- Dobry wieczór Rosemary. Wpuścisz mnie?
- Tak, jasne to jest...proszę.
Odsuwam się, a on dwoma krokami pokonuje próg. Stoję za nim i widzę, jak jego mięśnie pod koszulką napinają się. Patrzy na Christiana.
Zagryzam wargę myśląc o co chodzi i powoli go wymijam.
- Alice do ciebie - z kuchni wyłania się moja przyjaciółka i oczywiście z czarującym uśmiechem podchodzi do mężczyzny.
- Witaj panno Tomlinson. Milo wreszcie panią poznać, ale nie przyjechałem do pani.
- Takie słowa to prawdziwy cios - podaje mu rękę.
Ten pochyla się i ją całuje. Widzę jak Christian przewraca oczami. Niall właśnie ubiera marynarkę.
Śmieje się i staje w otwartych drzwiach. O framugę rękoma opiera się Matthew w zwykłych jeansach i koszulce. Jestem zdziwiona, ale na pewno nie rozczarowana. Mój umysł i ciało momentalnie reagują.
- Dobry wieczór Rosemary. Wpuścisz mnie?
- Tak, jasne to jest...proszę.
Odsuwam się, a on dwoma krokami pokonuje próg. Stoję za nim i widzę, jak jego mięśnie pod koszulką napinają się. Patrzy na Christiana.
Zagryzam wargę myśląc o co chodzi i powoli go wymijam.
- Alice do ciebie - z kuchni wyłania się moja przyjaciółka i oczywiście z czarującym uśmiechem podchodzi do mężczyzny.
- Witaj panno Tomlinson. Milo wreszcie panią poznać, ale nie przyjechałem do pani.
- Takie słowa to prawdziwy cios - podaje mu rękę.
Ten pochyla się i ją całuje. Widzę jak Christian przewraca oczami. Niall właśnie ubiera marynarkę.
- Jedziemy? - Matthew prostuje się.
- Znacie się - pyta Alice.
- To mój brat - odpowiada lekceważąco blondyn, gdy zajęty jest całowaniem mojej przyjaciółki.
Unoszę zdziwiona brwi. Nie wiedziałam, że Niall nazywa się White. W ogóle nie są nie podobni. Ale skąd mogłam wiedzieć. Czwórka rodzeństwa czy jest ktoś jeszcze?
- Znacie się - pyta Alice.
- To mój brat - odpowiada lekceważąco blondyn, gdy zajęty jest całowaniem mojej przyjaciółki.
Unoszę zdziwiona brwi. Nie wiedziałam, że Niall nazywa się White. W ogóle nie są nie podobni. Ale skąd mogłam wiedzieć. Czwórka rodzeństwa czy jest ktoś jeszcze?
- To był świetny wieczór. - mówi blondyn.
Christian obejmuje mnie ramieniem.
- Cieszę się, że mogłeś przyjść- Alice jeszcze raz go całuje.
Matthew odwraca się do mnie. A raczej do nas. W oczach jest po prostu lód.
- Cieszę się, że mogłeś przyjść- Alice jeszcze raz go całuje.
Matthew odwraca się do mnie. A raczej do nas. W oczach jest po prostu lód.
- Poczekam na dole. Dobranoc - omija nas, a brunet
potrąca go ramieniem. W ułamku sekundy znajduje się przyparty mocno do ściany.
- Tknij mnie jeszcze raz, kurwa - warczy.
Niall wpada miedzy nich i rozdziela. Posyła swojej dziewczynie jedno spojrzenie i obaj bracia wychodzą.
- Co ty robisz?! - Alice wybucha. - To jest mój szef idioto!
- On też mógł sobie darować..- mówię cicho.
Christian wywraca oczami i wymija mnie. Wychodzi trzaskając drzwiami. Świetnie.
- I znowu jest zły.
- Jest głupi. Po co on ciągle zaczyna - prycha.
Niall wpada miedzy nich i rozdziela. Posyła swojej dziewczynie jedno spojrzenie i obaj bracia wychodzą.
- Co ty robisz?! - Alice wybucha. - To jest mój szef idioto!
- On też mógł sobie darować..- mówię cicho.
Christian wywraca oczami i wymija mnie. Wychodzi trzaskając drzwiami. Świetnie.
- I znowu jest zły.
- Jest głupi. Po co on ciągle zaczyna - prycha.
Ściągając sukienkę
idzie do swojego pokoju.
Obie znikamy u siebie. Przebrana kładę się i zasypiam.
Rozdział 5Obie znikamy u siebie. Przebrana kładę się i zasypiam.
Odstawiam szklankę wody na blat. Poukładałam juz wszystkie książki. O wczorajszych zdarzeniach nie myślę. Skupiam się na tym co mam robić
Jest wtorek, wiec jest bardzo dużo ludzi. Nie wiadomo czemu, ale zawsze tego dnia jest duży ruch. Co chwila cos nabijam na kasę.
Automatycznie zwracam się do każdego klienta i posyłam grzecznościowy uśmiech.
- Co proponujesz? Zafon czy cos innego? - słyszę pomruk za swoimi plecami.
Odkładam trzymaną książkę i odwracam się.
White. Matthew White uśmiecha się do mnie. Jest ubrany w garnitur. A ja? Ja tylko stare, wyprane jeansy i za duża koszulka.
- Dzień dobry Rosemary.
- Jak to jest że facet jak pan przebywa w księgarni jak ta i rozmawia z dziewczyną jak ja?- pytam nieśmiało.
- Z dziewczyną, z którą nie powinienem w ogóle zajmować ani minuty jej cennego życia. Jednak to jest silniejsze. Wybacz za moje wczorajsze zachowanie, lecz twój przyjaciel jest bardzo irytujący - jego głos jest spokojny, ale słychać poirytowanie.
- Nie wiem co się z nim ostatnio dzieje..
- Nie chcę o nim rozmawiać. Jest zazdrosny - wsuwa dłonie do kieszeni i mi się przygląda.
- Zazdrosny? O pana?- to absurdalne.
- O ciebie - rzuca i odwraca się na pięcie. Zaciekawiony przechodzi do regału z książkami historycznymi.
- Może pomogę?- proponuje cicho.
- Na to liczę - odpowiada uśmiechając się nie znacznie. - Kiedy możemy się spotkać? W czwartek? chyba masz wolny. Przed treningiem - sugeruje.
Skąd on to wszystko wie. Za każdym razem coraz bardziej mnie zadziwia. Najwidoczniej ma dostęp do wielu informacji.
- Czwartek jest w porządku - mówię zawiedziona, że tyle przyjdzie mi czekać.
Uzależniam się od nieplanowanych spotkań z Matthew. I chyba to mi się podoba. Ale dlaczego mówił, że chce mnie trzymać z dala? Co takiego zrobiłam? Hm...Cholera. jest zbyt tajemniczy, abym mogła uzyskać odpowiedź. Może niedługo, ale jeszcze nie teraz.
- Dobrze. A więc w czwartek o 16. Mam wcześniej parę spotkań - odpowiada zerkając na mnie. - Ładnie pani wygląda panno Travolt.
O boże to sarkazm. To musiał być sarkazm. Najbezpieczniej będzie pozostać cicho.
Spuszczam wzrok, nie odzywając się. Słyszę kroki za nami. Mężczyzna mruży oczy, patrząc w punkt za mną.
- Dzień dobry panie White. Jestem właścicielem księgarni. To miło tu pana widzieć - rozpoznaję głos Harryego.
Uśmiecham się i robie miejsce brunetowi.
- Witam - uściskają sobie dłonie.
- Myślę, że będę tutaj częściej wpadać
- Och. To groźba czy obietnica?
- Będzie świetnie. Pomogłaś panu?- pyta mnie.
- Jeszcze nie...- nie kończę.
- Pomogła. Ma pan bardzo miłą pracownicę panie...- Matthew unosi pytając brew.
- Styles. Harry Styles.
- Panie Styles - kończy i posyła mi uśmiech.
Jest w nim coś drapieżnego. Moje serce zmienia rytm i bije jak szalone.
Czy ja mam jakiekolwiek szanse...
- Rosemary..- Harry pokazuje na czekającego klienta.
- A tak, już - wybudzam się z letargu. Podbiegam do kasy, gdy obaj mężczyźni luźno rozmawiają.
Czuje się bardzo źle gdy White opuszcza księgarnie. Tak jakby zabrał coś...Jakąś część mnie ze sobą.
To męczące. Emocje przy nim i przy jego braku wykończą mnie.
Czy to jest zauroczenie? Na pewno wcześniej nie czułam się tak jak teraz. Nigdy nie miałam swojego idola i nie wzdychałam na jego widok Za cholerę nie umiem sobie z tym poradzić.
Po pracy idę do mieszkania przyjaciela. To nie jest tak daleko. Christian mieszka w jednym z nowych wieżowców. Parę ulic dalej. Pogoda dopisuje, wiec szybko pokonuję drogę.
Pukam stając przed jego drzwiami.
Powoli się otwierają. Zaspany brunet leniwie wskazuje, abym weszła. Ma tylko spodnie od dresu
Klepie go po wytatuowanej klatce wchodząc do środka.
- Cześć mała - Ziewa i idzie za mną.
- Mów o co chodzi
- A o co ma chodzić? - stoimy w dużym salonie.
Ma tutaj wyjście na balkon oraz przejście do kuchni. Na brązowej sofie leży koc. Czyli tu spał.
- Jesteś ostatnio nieswój. Martwię się.
- Nie masz o co. Napijesz się czegoś? - pyta sam biorąc butelkę ze swoimi witaminami.
- Chętnie - siadam przesuwając jego koszulkę.
Chłopak idzie do kuchni, a ja przez chwilę obserwuję jego plecy. No cóż. Sportowiec. Rozglądam się po salonie. Jak to mieszkanie mężczyzny. Lekki bałagan. Przynosi mi kakao. Jak on mnie dobrze zna.
Uśmiecha się do mnie siadając obok.
- Powiedz mi - kładę nogi na jego kolana
- Ty. Chodzi o ciebie - jeździ ręką po moim udzie.
- To znaczy? Co takiego zrobiłam?
- Nic nie zrobiłaś.
- Czyli co - biorę łyk ciepłego napoju
Pochyla się i czuję jego wargi na swoich. Całuje mnie. Bardzo zachłannie.
Co on robi?! Przecież to mój przyjaciel. Co ja mam zrobić?
Już rozumiem. Zazdrość. Tak.
Otwieram szeroko oczy, gdy to wszystko do mnie dochodzi. Choć przez siłę jego pocałunków jest to bardzo ciężkie to odwracam głowę w bok.
- Rosie - mówi do mojego ucha.
Jego ręka przesuwa się na moje biodro. Czuję się osaczona.
- Ja.. przestań - zabieram nogi i przysuwam je do siebie.
- Dlaczego? - jest ewidentnie zdziwiony.
- Jesteśmy przyjaciółmi..
- Chcesz tego - mruczy. Jego oddech owiewa moją szyję.
- Odsuń się proszę.- to tylko on. Zaraz wszystko wróci do normy.
- Mała daj mi szansę - prosi.
- Chyba juz pójdę.
- Rosie - czuję silne ramiona, które przemieszczają mnie na jego kolana. To dziwne. Inne. Nietypowe. Zaczynam się denerwować.
- Puść..- mówie słabo.
- Dlaczego? - pyta tuż przy moich uchu. Wcale nie czuję podniecenia. Jest mi źle. Christian jest moim przyjacielem, ale jego gesty przekraczają granicę.
- Puść. Po prostu mnie zostaw.
- Biznesmen lepszy, tak? - warczy. Trzyma mnie mocniej. W jego oczach widzę wściekłość. Przecież nigdy tak nie reagował. Ale... nigdy też żaden mężczyzna nie kręcił się przy mnie.
- Nie mam nikogo. Zrozum.. miedzy nami jest przyjaźń. - na prawdę zaczynam odczuwać strach. Próbuje rozplątać jego ramiona z mojej talii.
- Może być coś więcej - przekonuje mnie. Wyrywam się i wstaje. Christian patrzy na mnie jak wyrwany z transu. Jednak próbuje złapać mnie za rękę.
Robie krok w tył by mu to uniemożliwić.
- Daj mi spokój.
- Nie bądź na mnie zła. Przecież nie zrobię ci krzywdy - tym razem jest spokojny
- Tak się zachowujesz - biorę głęboki oddech.
- Nie prawda. Chcę cię uszczęśliwić.
- Doprowadziłeś do tego, że się ciebie boje - zakładam pospiesznie sweterek i torbę na ramie.
- Skarbie, znasz mnie. Nie zrobię ci krzywdy. Nie musisz się mnie obawiać - podnosi się. Góruje nade mną.
Tak naprawdę nie wiem co może jeszcze zrobić, aby osiągnąć swój cel. Chcę mu dalej ufać, ale nie jestem w stanie.
- Nie podchodź do mnie. Chce wyjść i przez najbliższy czas cię nie spotykać
- Maleńka - słyszę jeszcze, zanim odwracam się i pośpiesznie opuszczam mieszkanie chłopaka.
Będąc na świeżym powietrzu, oddycham z ulgą. O matko...To było szokujące. Nie myślałam, że może się tak zachować. Ja nie jestem zabawką. Nie będę jego dziewczyną, bo nie pragnę niczego więcej niż przyjaźni. Ale teraz nie wiem czy i to może nas łączyć.
Emocje chyba opuszczają moje ciało i czuje jak w oczach wzbierają się łzy.
Ocierając je, idę przez Londyn. Mijam przypadkowych ludzi, którzy i tak nie zwrócą na mnie uwagi,
Wchodzę do domu i od razu idę do siebie. Musze się uspokoić i wyrzucić to z głowy.
Nie chcę ciągle o tym myśleć. Będę się dręczyć i płakać. Sama nie wiem kiedy leżąc na łóżku zasypiam