środa, 19 listopada 2014

Rozdział 15

            Naciska mi na pęcherz, dlatego się budzę. Szybko wstaję.
            Załatwiam potrzebę i jak najszybciej chcę wrócić do Matthew, ale gdy wychodzę z łazienki nie ma go w łóżku.
            Wzdycham zrezygnowana. Zaczynam się ubierać.
            Po delikatnie mówiąc ogarnięciu się do stanu pokazania światu schodzę do kuchni gubiąc się po drodze. Gdy w końcu znajduję się w upragnionym pomieszczeniu, widzę Matthew, który szykuje śniadanie.
            - Cześć - mówię cicho i spokojnie do niego podchodzę.
            - O, już wstałaś - odwraca się z uśmiechem na ustach i mnie przytula.
            Podnoszę głowę a potem od razu go całuje. Najsłodszy jest z rana. Oddaje pocałunek i mnie puszcza. Zalewa herbatę i podaje mi ją na stół.
            - Matt! Muszę do pracy.
            - Nie pójdziesz... Ustaliłem już to z Harrym - mówi spokojnie. - Zresztą dzisiaj i tak jest sobota.
            - W soboty czasem pracuję. No dobrze. Fajnie.
            - Gniewasz się - Oznajmia.
            - Nie. Już nie.
            Nic nie mówi tylko unosi zdziwiony brwi. Po krótkim czasie kładzie przede mną stos kanapek i siada obok.
            - Smacznego.
            - Nie zjem tyle - mówię.
            - Ale to jest dla nas... Pobrudziłem przy tym tyle talerzy, że już mi czystych nie zostało - Próbuje się uratować, ale coś kiepsko mu idzie.
            - A tak naprawdę? - spoglądam na niego.
            - Jestem taki głodny, że już nie mogłem wytrzymać przekładanie ich na dwa talerze - mówi i bierze pierwszą lepsza kanapkę.
            Zaczynam się śmiać. Dobrze, że dobry humor mu dopisuje. Dla mnie lepiej. Widok jedzącego Matthew z takim zapałem jest cudowny.
            Również biorę jedną kanapkę i zaczynam jeść. Telefon w kieszeni spodni wibruje. Wyciągam go i widzę, że dzwoni Alice
            Przepraszam go i odbieram.
            - Gdzie jesteś? - pyta. - Mogłaś zadzwonić, że nie wracasz.
            - Przepraszam, Alice ale Matthew...
            - Zwariowałaś! Martwiłam się. Poza tym dzisiaj wyjeżdżam na dwa dni z Niallem.
            - No to wspaniale... - na mojej twarzy pojawia się uśmiech.
            - Tak, wiem. Mój White jest cudowny.
            - No chyba sobie na za dużo pozwalasz...
            - No chyba nie. Jego brat jest o wiele lepszy.
            - Jasne, jasne... i dzwonisz po to by mi to powiedzieć?
            - Nie! Mówię ci, że cię w domu nie ma.
            - Dziękuje za informację - mówię spokojnie po czym wybucham śmiechem.
            - Oj dobra...- żegna się i rozłącza.
            - Wszystko w porządku? - pyta Matt z pełna buzią, na co śmieję się jeszcze bardziej.
            - Podobno nie ma mnie w domu - uśmiecham się.
            On też wybucha śmiechem.
            - Słodki jesteś.
            - Nieskromnie mówiąc.... Wiem. - uśmiecha się pokazując szereg białych zębów..
            - Och no...- wywracam oczami.
            - Chyba, och tak... - próbuje naśladować mój głos
            Podnoszę rękę i uciszam go. Wstaję z krzesła, aby po sobie posprzątać. Wkładam talerz do zlewu i odkręcam kran. Myję naczynie, a później odkładam na suszarkę. Nie chciałam korzystać ze zmywarki. Sama nie wiem czemu. Pewnie kaprys. Cały czas czuję wzrok Matta na sobie.
            Odwracam się, po czym opieram o szafkę uśmiechając się.
            - To...Mogę wrócić do domu? - pytam.
            - Nie, Rosemary - mówi i przeszywa mnie wzrokiem.
            - Dlaczego? - odzywam się ponownie. Nie rozumiem.
            - Chcę abyś została ze mną - patrzy mi prosto w oczy.
            Nie umiem odwrócić głowy. Dlaczego działa jak magnes? Może ma rację. Powinnam zostać. Patrzę na swoje buty, a potem powoli do niego podchodzę.
            - Nie chcę tu być. Zabierz mnie do swojego domu. Do pokoju - sama nie wierzę w to co mówię.
            - To jest mój prawdziwy dom, Rosemary - wstaje i opiera się o wyspę nie spuszczając ze mnie wzroku.
            - Nie podoba mi się - mówię rysując palcami po blacie.
            - Jeszcze nie widziałaś wszystkiego - przechyla głowę dotykając mojej dłoni.
            - Rozglądałam się - przyznaję.
            - Doprawdy? - podnosi brew do góry. Robi małą pauzę i nachyla się nad moim uchem.          - Mogę pokazać Ci więcej. - Szepcze i znów siada na krześle.
            Odwracam się do niego tyłem. Co tu się jeszcze może kryć? Jakie tajemnice skrywa ten dom? Czy są połączone z życiem Matthew? Czuję dotyk na biodrach i pocałunek na szyi. Chcę się odwrócić, ale mi nie pozwala.
            Patrzę przed siebie, zagryzając wargę. W co ja się wpakowałam? Dalej nie znam odpowiedzi.
            Wciągam powietrze gdy mężczyzna przyciąga mnie do swojego torsu i znajduje lepszy dostęp do mojej skóry.
            - Chodź, pokażę ci pokój, w którym nie była jeszcze żadna kobieta a bardzo przyjemnie byłoby go wykorzystać - szepcze do mojego ucha i bierze mnie za rękę.
            Moje oczy rozszerzają się, a serce staje na ułamek sekundy. Patrzę na nasze złączone dłonie i nie mogę wziąć oddechu.
            - Rose - bierze moją twarz w dłonie i pochyla się, aby nasze usta połączyły się w długim pocałunku, który sprawia że mój umysł szaleje.
            Delikatność, namiętność, słodycz, władza, brutalność to wszystko w jednym pocałunku. Moje ręce wplątują się w jego miękkie włosy i przyciągają bliżej siebie. Nasze ciała stykają się ze sobą. Jest cudowny.
            Delikatnie pcha mnie do tyłu jednocześnie się zbliżając aż moje plecy nie dotkną ściany. Przygważdża mnie między płaską powierzchnią a swoim torsem i cały czas namiętnie całuje. Ale jestem zaskoczona, gdy tak szybko się odsuwa.
            - Panno Travolt - mruczy i przejeżdża palcem po mojej dolnej wardze. - Pragnę pani tak samo jak pani mnie, ale teraz idziemy.
            - Dokąd? - pytam próbując złapać oddech i opanować emocje.
            - Do pokoju - rzuca.
            W tym momencie wszystko we mnie się skręca ze szczęścia, ale również z obawy. Podaje mi rękę, a ja bez wahania odwzajemniam gest. Idziemy korytarzem.
            Na początku tym samym co zwiedzałam wcześniej, ale po pominięciu zamkniętych drzwi prowadzi mnie dalej. Podłoga jest podłogą, a nie szybą i ściany również zajmują swoje miejsca. W rogu między nimi co chwila umieszczone są diody, które podświetlają całą drogę. na ścianach pomalowanych na ciemny brąz umieszczone są kinkiety w kształcie delikatni rozwartych kwiatów. Po parunastu metrach korytarz nagle skręca w prawo i prowadzi po schodach na górę. Tam znajduje się para brązowych mahoniowych drzwi. Matthew zatrzymuje się przed jednymi i odwraca się przodem do mnie.
            - Wejdziemy tam, a wtedy zdecydujesz czy chcesz znów ulec mi i oddać. To nie będzie wanilia - wyjaśnia. - Ból może być przyjemnością
            Nie jestem w stanie nic powiedzieć więc delikatnie kiwam głową. Patrzę na palce u stóp i czekam co się wydarzy. Boję się poruszyć. Przed oczami widzę dłoń Matthew, która podnosi moją głowę.
            - Nie zmuszę cię kochanie - mówi poważnie. - I nie skrzywdzę.
            - Wiem... - to jedyne co jestem w stanie powiedzieć. - Chce to zrobić.
            - Poczekaj. Zobacz co będzie tam - odwraca się i wsuwa klucz do drzwi.
            Wstrzymuję oddech. Obserwuję jak zza połyskującej w delikatnym półmroku powierzchni ukazuje się głęboka czerń. Kątem oka zauważam, ze mężczyzna cały czas mnie obserwuje. Nie zwracam na to teraz uwagi. Koncentruję ją na pokoju, w którym Matt zapala światło. Ściany są ciemno bordowe, a podłoga jest wyłożona również ciemno brązowymi panelami. Na wprost nas stoi czarne łóżko z czterema kolumnami. Obite jest w czerwoną skórę. W rogu po prawej znajduje się drewniana czarna komoda. Dodatkowo pod ścianami mogę zauważyć przeróżne artykuły doskonale komponujące się z tym pomieszczeniem. Serce bije mi coraz szybciej i właśnie osiągnęło tępo maksimum. Moje oczy wyglądają jak spodki od filiżanek. Głośno przełykam ślinę. Może to jednak nie jest dobre rozwiązanie. Patrzę na mężczyznę.

12 komentarzy:

  1. omfg!!!!!!!!! w takim momencie, serio!? :o :D Boże kocham!!! <3 świetne jak zawsze nie mogę się doczekać następnego!!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. czekam na kolejny. wspanialy rozdzial :)<3<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Co prawda nie pierwsza ale co tam ważne że rozdział przeczytałam i w ogóle. Rozdział jak zawsze boski :D Życzę weny i czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. KOCHAM! KOCHAM ! I JESZCZE RAZ KOCHAM ! ♥ Jak dla mnie jeden z najlepszych blogów jakie czytałam ! Kiedy kolejny rodzial ?! ♥♡

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże to jest genialne. Po prostu nie mogę znaleźć słów, żeby to opisać. Powiem tyle, że już kocham to opowiadanie i z nie cierpliwością czekam na następny rozdział. ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Aaaaaa jakie to było....
    Śliczne ,boskie ,cudne
    Jeny to było genialne
    Ja chcę już więcej
    Nie mogę się doczekać co będzie dalej
    Pożera mnie ciekawość
    Ściskam Mela
    :**
    Życzę weny,dużo dużo weny

    OdpowiedzUsuń
  7. Kto robi takie rzeczy no?! W takim momencie? Ugh

    OdpowiedzUsuń
  8. hej polecam mój nowy fanfic o zaynie typy 50 twarzy greya :) mam nadzieje że wam się spodoba ;) http://niewlasciwe-pozadanie-zayn-malik.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Boskie! OMGF! Kto przerywa w takim momencie? Dziewczyno serca nie masz! Ale za to kocham twoje opowiadania ;) jak dla mnie mogłabyś dodać Luisa znienawidzongo przez Alice bogatego brata, który namieszał by pomiędzy Rose a Mattem :-) tak wiem moja wyobraźnia zawsze była bujna ;)
    Pozdrawiam i weny życzę

    OdpowiedzUsuń